Zobacz fotorelację >> |
Za morze można dostać się dwojako:
powietrzem i wodą. My z Nowego Portu wypłynęliśmy 26 kwietnia promem m/f Scandinavia
(Polferries) do Nynäshamm. Rejs trwał 19 godzin, ale szczęśliwie morze było
bardzo spokojne, a nawet, można powiedzieć, że gładkie jak lustro. Następnego
dnia w Nynäsham o godz. 14 wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy zwiedzać
Sztokholm. Już sama droga do celu, jakim był Sztokholmski Ratusz, była
fascynująca. Miasto, które nie doświadczyło wojen budziło podziw, choć i ono
nie oparło się niszczycielom, jakimi okazali się sami mieszkańcy, a w zasadzie
władze, które w latach 60. wyburzyły część domów, aby w ich miejsce postawić
nowe „lepsze” i nowocześniejsze. Dziś sami mieszkańcy Sztokholmu ubolewają z
tego powodu, ale szczęśliwie przebudową objęto niewielki obszar. Sztokholm jest
położony na 13 wyspach, które łączy ponad 50 mostów.
W Ratuszu pani przewodnik oprowadziła
nas po miejscach związanych z uroczystym wręczaniem corocznych Nagród Nobla. Opisała
przygotowania do uroczystości i jej przebieg. Ogromne wrażenie na nas
wszystkich zrobiła sala złota. Z ratusza przejechaliśmy do Muzeum Vasa. Już
sama historia okrętu budzi zdumienie, a jego wydobycie i odrestaurowanie to
konserwatorski majstersztyk. Okręt Vasa został zbudowany w 1628 r. i miał
pokazać potęgę króla szwedzkiego Gustawa II Adolfa prowadzącego w tym czasie
wojnę (tzw. 3-letnią) z Polską i jej królem Zygmuntem III Wazą, a jednocześnie
pomóc w pokonaniu polskiej floty, która pod Oliwą w 1627 roku zwyciężyła
Szwedów. W swój pierwszy i ostatni rejs okręt wypłynął 10 sierpnia 1628 r. Po
przepłynięciu kilkuset mil, jeszcze w porcie, z pokładów oddano salwę honorową.
Na jej skutek oraz na skutek wiatru, który w tym momencie zawiał okręt
przechylił się tak znacznie, że przez luki armatnie wdarła się do wnętrza woda.
Wraz z okrętem zatonęło ok. 50 osób. Przez wieki zapomniany, został odnaleziony
ponownie pod koniec lat 50. Po wielu przygotowaniach po 333 latach spoczywania
w morzu wrak okrętu został wydobyty i odbudowany. Okręt ozdobiony jest setkami
kunsztownych rzeźb i w 98 % składa się z oryginalnych części.
Noc spędziliśmy ponownie na promie,
gdzie dla wszystkich podróżnych przygotowano różnego rodzaju atrakcje.
Trzeciego dnia (28.04) po śniadaniu pojechaliśmy ponownie do Sztokholmu. Tym razem
celem wycieczki była Wyspa Rycerska i Sztokholmskie Archiwum. Na Wyspie
Rycerskiej zwiedzaliśmy najstarszą część Sztokholmu - Stare Miasto (Gamla
Stan), na którym stoi m.in. Pałac Królewski. Spacer urokliwymi uliczkami.
pośród starych domów pozostawił niezapomniane wrażenia. Jednak na wielu z nas
jeszcze większe wrażenie zrobiła wizyta w Riksarkivet (Szwedzkim Archiwum
Narodowym). Już sama lokalizacja archiwum, a właściwie jego części, w której
zgromadzone są archiwalne zbiory budziła podziw. Obecne archiwum wybudowano w
latach 60. XX wieku, a więc w okresie zimnej wojny. Aby więc zabezpieczyć cenne
zbiory, pod czteropiętrowym budynkiem mieszczącym biura, sale i pracownie,
głęboko w skałach na 6 poziomach wydrążono ogromne sale zamykane stalowymi
drzwiami, a wszystko to na wypadek wojny atomowej. Na każdym z pięter w trzech
ogromnych salach zgromadzono najcenniejsze zbiory z całej Szwecji i jak się
okazało nie tylko z tego kraju. Jak już wspomniałem na wstępie organizatorami
wycieczki byli członkowie Stowarzyszenia Archiwistów Polskich i oni to
uzgodnili z władzami Riksarkivet zwiedzanie archiwum i jego zbiorów. I tu
czekała nas niespodzianka. Zwieziono nas do podziemi na poziom 6, gdzie
przygotowano dla nas kilkanaście spośród wielu zgromadzonych w Szwecji
archiwaliów polskiego pochodzenia, w części wywiezionych z Polski podczas wojen
trwających z przerwami do 1660 roku i zakończonych podpisaniem 3 maja pokoju w
Oliwie. I tu pierwsza niespodzianka, dano nam do ręki oryginalny traktat
pokojowy. Innym cennym dokumentem był pochodzący z 1655 r. list przeora
klasztoru Jasnogórskiego Augustyna Kordeckiego do gen. Müllera napisany jako
odpowiedź na jego żądanie poddania klasztoru. Pokazano nam również stare mapy z
okresu wojen szwedzkich, w tym te sporządzone w okolicach Gdańska, a także
dokumenty opisujące odsiecz smoleńską. Wszystko to można było wziąć do ręki,
obejrzeć z każdej strony i zrobić dowolną ilość zdjęć. Nawet dla archiwistów
tak cenne dokumenty stanowiły nie lada gratkę. Ostatnie kilka godzin w
Sztokholmie to czas na indywidualne zwiedzanie Starego Miasta, gdzie nas
ponownie zawieziono. Tam mieliśmy okazję spotkać się ze znajomymi, z którymi
przez 10 lat mieszkaliśmy na jednym piętrze wieżowca na Przymorzu, a którzy ponad
dwadzieścia lat temu wyjechali do Sztokholmu.
Wszystko co dobre szybko się kończy i o
godz. 17 musieliśmy zameldować się na promie. I tym razem król Neptun był
wspaniałomyślny, pozwalając nam płynąć po gładkim morzu nie zmąconym żadną
falą. Wracając, podziwialiśmy w pełnym słońcu widoki wybrzeża od Helu po Port
Północny. Przed godz. 13.00 wpłynęliśmy do przystani w Nowym Porcie.
Krzysztof
Kowalkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga! Ze względu na dużą ilość komentarzy spamerów każdy nowy komentarz pojawia się dopiero po zatwierdzeniu przez moderatora. Prosimy nie wpisywać komentarza ponownie.